Karkonoscy zielarze działali od XVII w. bez większych problemów. Niektórzy dzięki swojemu fachowi zdobyli prestiż i majątek, o czym świadczą bogate barokowe nagrobki zachowane na ścianie kościoła parafialnego w Miłkowie. Sytuacja laborantów znakomicie prosperujących w czasach Habsburgów zmienia się w drugiej połowie XVIII w., po zajęciu Śląska przez Prusy, kiedy pruska administracja zaczęła ograniczać ich działalność. Ustawa z 1740 r. zawęziła do trzydziestu osób liczbę legalnie działających laborantów. Aby uzyskać licencję należało czekać na śmierć jednego z nich i przejść procedury urzędnicze. Zmniejszono także listę laboranckich specyfików: w 1797 r. po badaniach klinicznych i weryfikacji przez pruskich urzędników zalegalizowano tylko 46 z 200 produktów. Były to m.in. „balsam życia”, „wzmacniające krople żołądkowe”, „proszek marchijski”, „uniwersalny balsam angielski”, „proszek na zęby”, „napar do oczyszczania krwi”. Pozostałe uznano za szkodliwe lub nieskuteczne, w tym popularne „krople krumhibelskie” stosowane przy przeziębieniach.
Z czasem jednak ograniczenia rosły, a lista specyfików kurczyła się. W 1843 r. w Prusach ukazał się edykt królewski, w którym zakazywano praktyk homeopatycznych, laborantom zabroniono przyjmowania nowych uczniów do cechu, a listę specyfików ograniczono z 46 do 21. Mogli korzystać tylko z 20 korzeni, 16 ziół, 2 gatunków drewna, 10 nasion i kwiatów oraz 24 owoców. Stopniowo ograniczano również teren sprzedaży ich preparatów.

Pomimo restrykcji pozycja zawodowa laborantów była wciąż mocna: gdy w 1831 r. epidemia cholery dotarła do Karpacza, laborant Carl Traugott Ende nie tylko przygotowywał leki dla chorych, ale także był członkiem komisji do zwalczania zarazy i zastępcą lekarza obwodowego w rejonie Karpacza.
Warto przypomnieć, że do końca XVIII w. medycyna akademicka oraz nieprofesjonalna korzystały z tych samych naturalnych surowców – z tym, że ta pierwsza potrafiła je racjonalniej uzasadnić, a ta druga często sięgała po wyjaśnienia mityczne, opierając się na dogmatach oraz doświadczeniu przekazywanym przez pokolenia. Jak pisze prof. Bożena Płonka-Syroka z Uniwersytetu Wrocławskiego w „Zarysie historii lecznictwa naturalnego w Karkonoszach”: „W medycynie ludowej leki ziołowe stosowano w sposób dogmatyczny, traktując wiedzę zawartą w starych zielnikach lub zdobytą na podstawie praktyki jako odzwierciedlającą rzeczywistość. Sama teoria choroby była w medycynie ludowej poddana daleko idącej mityzacji. Spotykano w niej przede wszystkim antropomorfizację procesu choroby i pojmowanie jej jako samodzielnego bytu wnikającego do ciała osoby chorej po to, żeby nim zawładnąć. Leczenie było więc skierowane na duchową istotę choroby, a nie na likwidację jej konkretnego materialnego objawu”.
Jedną z przyczyn niekorzystnej dla laborantów sytuacji był rozwój oficjalnej medycyny – rozwój wydziałów lekarskich, coraz bardziej masowe kształcenie lekarzy niezbędnych m.in. w dynamicznie rozwijających się miastach, coraz większy sceptycyzm wobec medycyny ludowej.
Istotny był także rozwój farmakologii w XVIII i XIX w.: syntetyzowanie nowych związków chemicznych i redukowanie preparatów roślinnych na rzecz syntetycznych leków. Nie bez znaczenia była niechęć aptekarzy do zielarzy, którzy sprzedawali dużo, tanio i skutecznie. Dawne receptury zostały uznane za archaiczne, a spór oficjalnej medycyny akademickiej z medycyną ludową stawał się coraz wyraźniejszy.
Połowa XIX w. to już ewidentny schyłek cechu laborantów. Mocno ograniczona produkcja stawała się coraz mniej opłacalna, nowych uczniów nie było z powodu zakazu, ograniczenie rynków zbytu i zakaz zajmowania się handlem domokrążnym – wszystko to położyło kres laborantom. Edykt pruski z 1843 r. wstrzymał wydawanie nowych koncesji. Wyjątkiem byli Ernst August Zölfel z Karpacza i Ernst Friedrich Riesenberger z Miłkowa, którzy otrzymali przywilej dożywotniego wyrabiania preparatów dzięki łasce królewskiej wyjednanej przez hrabinę Friederike von Reden (1774-1854).

To znacząca postać w historii Kotliny Jeleniogórskiej: pani na Bukowcu zaprzyjaźniona z rodziną królewską mocno angażowała się w działalność społeczną. Organizowała pomoc dla czterystu Tyrolczyków, protestantów z doliny Ziller, którzy opuścili rodzinne strony z powodu prześladowań religijnych i osiedlili się u podnóża Karkonoszy. Kiedy król pruski przeniósł z Norwegii XIII-wieczny drewniany kościołek i chciał go ulokować pod Berlinem, hrabina przekonała go, że Karkonosze będą lepszym miejscem. Dzięki niej mamy kościołek Wang w Karpaczu i tyrolskie domy w Mysłakowicach. Hrabina zarządzała dobrze prosperującym majątkiem w Bukowcu i wspólnie z laborantami stworzyła dla miejscowej ludności ziołową aptekę. Wstawiennictwo hrabiny sprawiło, że Riesenberger i Zölfel mogli jeszcze do końca prowadzić działalność. Po śmierci Zölfela policja opieczętowała jego pracownię w Karpaczu i zajęła laboranckie sprzęty. Wraz z jego śmiercią w 1884 r. ostatecznie kończy się historia karkonoskich laborantów.
Co zostało po karkonoskich zielarzach, o „szlaku laborantów”– czytaj w kolejnym odcinku